Jak to się zaczęło: skoki
Moją główną motywacją do założenia tego bloga były skoki narciarskie. Chciałam mieć miejsce, gdzie mogłabym podzielić się z innymi moją pasją, przemyśleniami, ale jednocześnie bez narzucania przez kogoś ,,wyższego" terminów i tematów.
No dobrze, ale jak tak właściwie zaczęła się moja przygoda ze skokami?
Kto zaszczepił we mnie tę pasję?
Dawno, dawno temu... a w zasadzie to czy aż tak dawno? 😜
Jakieś 11 lat temu, kiedy byłam jeszcze malutką dziewczynką, moje siostry zaczynały oglądać skoki. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia skąd się to u nich wzięło. Możliwe, że jakiś wpływ miała na to wszechobecna wówczas Małyszomania. Tak czy inaczej, pamiętam jak co sobotę i niedzielę, razem z rodzicami zasiadały przed telewizorem i przez bite dwie godziny śledziły tych szaleńców na deskach.
Jako małe dziecko, niewiele rozumiałam z zasad skoków, kompletnie nie mogłam pojąć całego tego fenomenu. Dziwiłam się jak można na coś takiego marnować czas - czy nie o wiele lepsza była zabawa lalkami?
Nie miałam jednak żadnego pola do manewru, bo moje siostry zdecydowanie wybierały zawody. Tak więc siedziałam i bezmyślnie gapiłam się w ekran telewizora. Pamiętam, że Adam zawsze potrafił się wybronić przed upadkiem, nawet kiedy widać było, że gdzieś zawiał mu wiatr, umiał tak skorygować sylwetkę, żeby wyjść bez szwanku. Zaczął mi tym (wcale nie mało) imponować.
I z czasem, bardzo nieświadomie ,,weszłam" w ten jakże CUDOWNY świat. Już mając 9 lat, kiedy nikt nie miał czasu oglądać razem ze mną (co zdarzało się coraz częściej), sama pilnowałam godzin i dni. Śledziłam zawody, zdawałam relacje mamie, tacie, siostrom.
Potem już nie było ratunku. I szczerze, nawet nie chciałam się ratować. Skoki stały się dla mnie naprawdę ważną częścią życia. Jakkolwiek dziwnie to dla niektórych nie zabrzmi. (Stanęła mi właśnie przed oczami sąsiadka mojej cioci, która kiedyś zapytała mnie, co jest moją pasją. Bez namysłu oparłam, że skoki narciarskie. Ona wykrzywiła dziwnie twarz i drążyła dalej ,,Ale przecież nie skaczesz, prawda? Więc nie możesz nazywać tego swoją pasją". Do tej pory, kiedy tylko przypominam sobie tę sytuację zaczyna mnie w środku dosłownie telepać. Wtedy dotarło do mnie, że ludzie, którzy nigdy nie mieli styczności ze skokami, nigdy do końca nie zrozumieją co mam na myśli...)
Na początku kibicowałam tylko i wyłącznie Polakom. Wydawało mi się, że to jest nasz taki swoisty obowiązek obywatelski. Z czasem jednak przekonałam się, że zaczynam dmuchać pod narty też zawodnikom innych nacji.
Moim pierwszym ,,niepolskim" ulubieńcem stał się Andreas Wellinger. Śledziłam go od samego początku jego przygody z Pucharem Świata i już od tych występów, czułam do niego to ,,coś". Coś, co pozwala mi się nazwać jego zagorzałą i w pełni tego świadomą fanką od 2014 roku.
Dziś na mojej liście ulubieńców figuruje także Kamil Stoch, Daniel-Andre Tande i Kenneth Gangnes (a jeśli liczyć nieskaczących już zawodników, to także Thomas Morgenstern).
Dziś na mojej liście ulubieńców figuruje także Kamil Stoch, Daniel-Andre Tande i Kenneth Gangnes (a jeśli liczyć nieskaczących już zawodników, to także Thomas Morgenstern).
Mam także w swoim posiadaniu ich autografy, plakaty, plastron... Troszkę się tego nazbierało.
Śmiało i bez wstydu mogę powiedzieć, że mam na punkcie skoków narciarskich olbrzymiego ,,fioła", a śledzenie każdych zawodów i odliczanie do nowego zimowego sezonu to moje hobby.
Jeśli są tutaj jacyś fani skoków, jeśli to czytacie - dawajcie znać! Pochwalcie się, jak zaczęła się Wasza przygoda z tymi szaleńcami na dwóch deskach 😉.
Chciałabym też dać znać, że tym postem otwieramy nową, małą serię pt. ,,Jak to się zaczęło". Od czasu do czasu będą pojawiać się wpisy o moich początkach w przeróżnych dziedzinach.
Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać.
Na dziś, to tyle 😊.
Ściskam mocno, dreamer 😘
Komentarze
Prześlij komentarz