Tu i teraz
Bo ten post ma właśnie taki być.
Szczery.
Dawno mnie tutaj nie było. Trochę mi wstyd z powodu braku... no właśnie, czego? Najbardziej to chyba czasu i chęci. Żeby tutaj pisać, potrzebuję motywacji. A jej zwyczajnie nie mam.
Ciężko jest tworzyć coś, co prawie do nikogo nie trafia. Ale mimo to wracam i zawsze będę, bo wiem, że po prostu to kocham. Kocham pisać. I nawet kiedy nie piszę tutaj, piszę wszędzie indziej. W moim specjalnym zeszycie - wiersze. W moim pamiętniku - o życiu. Na Instagramie - o tym, co tutaj, tyle że mniej. Ostatnio napisałam też kolejny artykuł do lokalnej gazety. Pierdyliardy opowiadań na konkursy. I wciąż mi mało. Bo dla jednych - to nic. Ale dla mnie - wszystko. Bo wiecie, pisanie jest jedną, jedyną rzeczą, której jestem w życiu absolutnie pewna. Wiem, że będę to robić. Zawsze.
Brak postów był też spowodowany nadmiarem emocji. I to właśnie uczuciom oraz związanym z nimi sytuacjom chciałabym poświęcić tego posta. O czymś innym, o czymś nowym. Ogółem, wreszcie zacznie dziać się TUTAJ jeden, wielki misz-masz. Czyli cała ja.
Chciałam tu pisać o wszystkim, co kocham. O wszystkim, o czym z kimś chcę porozmawiać i się podzielić. Ale też o tym, co może kogoś zainspirować i mu pomóc.
Zapytacie pewnie skąd tak nagły pomysł. Przez miłość. Ale nie, nie trafiła mnie strzała Amora. Nic z tych rzeczy. Wierzcie mi, prędzej moja mama spali sernik, niż ktoś mnie wybierze. Pokocha. Ale to właśnie miłość jest punktem wyjściowym wielu spraw.
SAMOAKCEPTACJA
Stajesz w lustrze, machasz do tej w odbiciu i myślisz, że jest naprawdę fajna. Że ją lubisz i jest taka, jaka być powinna. Że właśnie taka zawsze chciała być, że nic by nie zmieniła w swoim wyglądzie. Charakterze też. Prostujesz plecy, podnosisz podbródek z pełnią gracji i idziesz podbijać świat z uśmiechem na twarzy.
Jeśli właśnie tak albo bardzo podobnie wygląda każdy Twój poranek, to szczerze Ci zazdroszczę. A jeśli nie - jesteś ze mną w drużynie. Ale wolałabym, byś była w tej pierwszej.
Według nie nie ma idealnego sposobu na samoakceptację. Sama jeszcze do niej nie doszłam i wiem, że trochę to jeszcze potrwa. Trochę już z resztą trwa.
Żeby zaakceptować swoje odbicie w lustrze trzeba sobie przede wszystkim przyswoić, jak idealni jesteśmy w swojej nieidealności. Każdy mądry będzie Wam też powtarzać, że jesteście wyjątkowi. Jedyni w swoim rodzaju. You're the one and only. A wy popukacie się w głowę i pójdziecie dalej. Bo jak to ja, ktoś z tak małym biustem, owalną twarzą czy nieidealną cerą i bez figury fitmodelki (jak zwykł mawiać Jakub Czarodziej) może być wyjątkowy? I tu jest podstawowy błąd. Oni naprawdę mają rację. Nikt nie jest taki jak TY. Nikt nie jest taki jak JA. I nikt nigdy nie będzie. Kiedyś znajdzie się ktoś, dla kogo właśnie TY będziesz ideałem, punktem odniesienia. Jedynym takim. Ale żeby to się stało, żebyś i Ty mogła pokochać, musisz zacząć od siebie.
Póki nie pokochasz tej w lustrze, nie będziesz zdolna pokochać kogoś innego. A ktoś inny Ciebie. I to żadne przeznaczenie, że wciąż jesteś sama. To po prostu ciąg przyczynowo-skutkowy.
Ja trzymam kciuki za Ciebie, Ty trzymaj za mnie. Damy radę.
Każda z nas powinna mieć poczucie własnej wartości. To niełatwe, ale nie jest też aż tak trudne.
PEWNOŚĆ SIEBIE
Chyba nie muszę Wam pisać, że i z tym mam problem. A wiecie, co jest przyczyną? Brak samoakceptacji. Gdybym akceptowała to jaka jestem i jak wyglądam, umiałabym iść z podniesioną głową. Ale nie umiem. Uczę się.
Jakiś czas temu zrozumiałam, że mam z tym problem. Trzeba umieć się przed sobą przyznać, że jest się niepewnym siebie. I podjąć z tym walkę.
Wydaje mi się, że najtrudniejszym krokiem w tym wszystkim jest wychodzenie poza własne granice komfortu. Robienie czegoś, co wymaga od nas odwagi, ale i poświęcenia. A przede wszystkim - ogromu stresu.
Powiem jedno: opłaca się. Im więcej razy będziecie to robić, tym bardziej ośmielicie się w kontaktach z ludźmi.
A na sam początek jedna rzecz, zróbcie ją już teraz. Marsz do lusterka. I uśmiechnąć się. Zauważcie o ile lepiej wygląda Wasza twarz z uśmiechem. Inni też to widzą.
Uśmiechajcie się do ludzi, nie bądźcie ponurakami. To pomaga, przetestowałam na sobie 😉.
MIŁOŚĆ
Ostatni punkt na dzisiaj, wiążący się ściśle z poprzednimi. Bez samoakceptacji i pewności siebie nie szykujcie się na miłosne zwroty akcji. Mogą być zauroczenia, wiele uczuć wyglądających podobnie jak ta franca (czyt. miłość), ale jej w prawdziwej postaci nie będzie.
Bo miłość to uczucie między DWOJGIEM ludzi. Którzy są pewni, czego chcą - siebie nawzajem. Jeśli nie zaakceptujesz samej siebie, spieprzysz to. Zobaczysz, tak właśnie się stanie. Zepsujesz każdą taką relację (całkiem nieświadomie). Bo zaczniesz szukać drugiego dna, nie wierząc, że ktoś taki mógłby się Tobą zainteresować. Bo on przecież jest taki idealny. Dla Ciebie. Według Ciebie.
A nie przyszło Ci do głowy, że dla innej on będzie pełen wad i do bani?
Tak samo jest z Tobą. I właśnie oto chodzi - Ty masz być jego ideałem.
Każdy ma swoje, o gustach podobno się nie dyskutuje...
To wyżej to moje jedno, wielkie wylanie emocji. Napisane w pół godziny. Bo kiedy coś bardzo czuję, to piszę też bardzo szybko. Słowa pojawiają się same.
Ostatnio trochę się zawiodłam. O dziwo - nie na samej sobie. Chociaż... może trochę. Na własnej głupocie i naiwności. W miłości (a raczej zauroczeniu). Jak tak dalej pójdzie, kolejny post będzie o przeznaczeniu (albo jego braku) XD.
Żartuję oczywiście. Kolejny post będzie recenzją książek Żurnalisty, czyli chłopaka, który natchnął mnie do irracjonalnej decyzji, zakochał w swojej twórczości i zagnieździł w głowie pomysł. (Pochwalę się tylko jeszcze, że polubił zdjęcie na moim marzycielkowym profilu na Instagramie 💖!!! Swoją drogą, zapraszam do obserwowania 😊)
Na dziś to już tyle. Dziękuję za uwagę i... proszę BĄDŹCIE. Moją motywacją.
Ściskam i pozdrawiam, Wasza dreamer 😘
Komentarze
Prześlij komentarz