Wróć za mną moim śladem
Jakiś czas temu obiecałam Wam recenzję drugiej części pewnej książki. Książki, która wdarła się do mojego serca, poruszyła je do głębi i na zawsze w nim już pozostanie. Książki, która w jakiś sposób zmieniła mnie i moje myślenie. Najlepszej książki, jaką w życiu przeczytałam.
Mam na myśli oczywiście ,,Twoim śladem". A dokładniej rzecz biorąc, jej drugi tom, czyli ,,Wróć za mną". Razem z Maxxem i Aubrey wróciłam do ich mrocznego świata, pełnego demonów z przeszłości, trudnych decyzji i irracjonalnych wyborów.
Kiedy tylko przyszłam w piątek do domu z egzaminów, pomyślałam, że muszę odsapnąć. A wiadomo, że nic nie relaksuje tak dobrze, jak książka. I to tak dobra książka. Jej przeczytanie zajęło mi (składając do kupy) jakiś dwa dni. Siedząc na swoim ulubionym fotelu chłonęłam kolejne strony, a czas płynął. Ale ja czułam się, jakbym była poza nim.
Nie wiem jak to możliwe, nie umiem tego wyjaśnić, ale oba tomy pochłonęły mnie do reszty. Nauka, jedzenie, spanie - kto by o tym myślał mając przed oczami historię Aubrey i Maxxa. Jak ja się cieszę, że mogłam do niej powrócić!
Zaczynając czytać, miałam w głowie jedną, jedyną obawę: że ta książka będzie opierać się na ciągłym smutku z powodu straty, na ciągłym żalu i świadomości o niesłuszności własnych wyborów. Ogółem - bałam się, że będzie tak, jak w przypadku drugiej części ,,Zanim się pojawiłeś". Jednak pani Walters mnie nie zawiodła. W żadnym aspekcie.
Czytanie tej kontynuacji było dla mnie w jakiś sposób trudne. Ta cała historia... była, jest i będzie właśnie taka. Ale kurczę... ma w sobie taki pierwiastek, którego nie znalazłam jeszcze w żadnej innej książce. To ,,coś", a tak naprawdę ,,jeszcze więcej".
O czym opowiada?
Mam na myśli oczywiście ,,Twoim śladem". A dokładniej rzecz biorąc, jej drugi tom, czyli ,,Wróć za mną". Razem z Maxxem i Aubrey wróciłam do ich mrocznego świata, pełnego demonów z przeszłości, trudnych decyzji i irracjonalnych wyborów.
Kiedy tylko przyszłam w piątek do domu z egzaminów, pomyślałam, że muszę odsapnąć. A wiadomo, że nic nie relaksuje tak dobrze, jak książka. I to tak dobra książka. Jej przeczytanie zajęło mi (składając do kupy) jakiś dwa dni. Siedząc na swoim ulubionym fotelu chłonęłam kolejne strony, a czas płynął. Ale ja czułam się, jakbym była poza nim.
Nie wiem jak to możliwe, nie umiem tego wyjaśnić, ale oba tomy pochłonęły mnie do reszty. Nauka, jedzenie, spanie - kto by o tym myślał mając przed oczami historię Aubrey i Maxxa. Jak ja się cieszę, że mogłam do niej powrócić!
Zaczynając czytać, miałam w głowie jedną, jedyną obawę: że ta książka będzie opierać się na ciągłym smutku z powodu straty, na ciągłym żalu i świadomości o niesłuszności własnych wyborów. Ogółem - bałam się, że będzie tak, jak w przypadku drugiej części ,,Zanim się pojawiłeś". Jednak pani Walters mnie nie zawiodła. W żadnym aspekcie.
Czytanie tej kontynuacji było dla mnie w jakiś sposób trudne. Ta cała historia... była, jest i będzie właśnie taka. Ale kurczę... ma w sobie taki pierwiastek, którego nie znalazłam jeszcze w żadnej innej książce. To ,,coś", a tak naprawdę ,,jeszcze więcej".
O czym opowiada?
✰✰✰✰✰✰
liczba stron: 413
okładka: miękka
wydawnictwo: YA!
tytuł oryginału: Follow Me Back
UWAGA, MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOILERY
Aubrey jest pogrążona w wielkim smutku po stracie kontaktu z Maxxem. Mimo że chłopak wielokrotnie ją skrzywdził, nadal nie umie znaleźć sobie miejsca. A najgorszy jest fakt, że nadal go kocha. I doskonale o tym wie. Pewnego dnia, pod wpływem impulsu, jedzie do mieszkania Demelo. Zastaje je puste, nieruszone od długiego czasu. W głowie dziewczyny pojawiają się miliony pytań. A co, jeśli wrócił do Compulsion? A co, jeśli znowu bierze? Co, jeśli... umarł?
Kilka dni później, przypadkiem, dochodzą ją słuchy, że Maxx jest na odwyku. Chłopak dzwoni do niej pewnego wieczoru. Prosi o spotkanie. I chociaż Aubrey bardzo by chciała - nie umie oprzeć się pokusie i godzi się na wizytę w ośrodku. Od tamtego momentu, nic już nie jest takie, jak było.
Maxx po miesiącu kończy odwyk. Musi zmierzyć się ze światem. Musi na nowo się w nim odnaleźć. Co okazuje się nie być wcale tak łatwe.
Zatrudnia się w legalnej pracy, stara nie myśleć o nałogu. Stara skupić się na odzyskaniu swojego jedynego sensu - Aubrey.
Serce mi się kroiło czytając, jak Bre po raz kolejny i kolejny odrzuca chłopaka. I cieszyłam się jak głupia, kiedy wreszcie dała mu drugą szansę. Kiedy oboje DALI SOBIE DRUGĄ SZANSĘ.
Ale do końca książki było jeszcze sporo kartek, więc wiedziałam, że to nie może być takie proste. Nałóg i pokusy czekały na Maxxa w każdej, szczególnie tej trudnej, chwili. Bałam się, że w końcu ulegnie, że nie da sobie rady. Bo nałóg bywa często silniejszy. Jest różnica między tym, czego chcielibyśmy, a tym, co robimy. Co musimy zrobić.
Ostatnie dwa, trzy rozdziały były dla mnie totalną huśtawką nastrojów. Pomyślałam, że to już nie skończy się dobrze. Że nie może. Że to zbyt trudne.
Ale wiadomo, że nadzieja umiera ostatnia. I w tym przypadku również się to sprawdziło.
Kocham, wielbię, UWIELBIAM autorów, którzy tworzą książki z dobrymi zakończeniami. Szczególnie, kiedy trzeba na nie trochę poczekać (jeden, dwa czy trzy tomy 😂). Kiedy wszystko się wali po to, żeby na końcu mogło się odbudować i być jak należy.
Widząc przy epilogu nagłówek ,,dwa lata później" nie posiadałam się z radości. Czytając, że Maxx oświadczył się Aubrey i że mógł zarabiać na życie tym, co kochał - sztuką, łezka zakręciła mi się w oku.
Bohaterowie zwalczyli swoją wspólną i silną miłością demony, które ich prześladowały. Zwalczyli to, co trudne. Żeby mogło zostać już tylko uczucie. Zaufanie. I nadzieja. Nigdy niegasnąca nadzieja. Na dobrą przyszłość. WSPÓLNĄ przyszłość.
KONIEC SPOJLERÓW
Nie znam właściwych przymiotników, które mogłyby opisać fenomen tych dwóch tomów. Historia Aubrey i Maxxa była wyjątkowa i nigdy, przenigdy nie zderzyłam się jeszcze z taką. Na rynku jest pełno książek o identycznej fabule, prostych, takich ,,o niczym". Takie też lubię i takie czytam. Ale okazuje się, że nawet w tak prostej literaturze, jak literatura obyczajowa czy romans, można znaleźć coś więcej. Można znaleźć prawdziwe życie, autentyczność. Znaleźć totalnie wszystko, czego potrzeba czytelnikowi.
Jestem zaczarowana. I o niczym innym nie umiem teraz myśleć.
Oby każdy z nas trafił kiedyś na tak silną, bezgraniczną miłość, gotową pokonać wszystkie przeszkody. Dosłownie WSZYSTKIE.
,,Mogłam zaufać miłości, która zmieniła nasze życie.
Nie potrzebowaliśmy innego szczęśliwego zakończenia"...
Pozdrawiam, dreamer 😘






Brzmi ciekawie, więc kto wie - możliwe, że i ja się skuszę na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie :D
Usuń