,,Ja wierzę, że czekam na Ciebie, a Ty na mnie"
Cześć! 😄
Przychodzę do Was w to lekko zachmurzone niedzielne południe z obiecaną recenzją. Będzie ona dosyć spokojna (jak na mnie), bo minęło już kilka dni odkąd przeczytałam ostatnią książkę Żurnalisty. Emocje opadły, ale uczucia do nich pozostały nadal.
✰✰✰✰✰
Zapomniałam oczywiście zapisać sobie ile stron ma każda z tych książek, a były pożyczone, więc niestety tego się nie dowiecie. Ale wydaje mi się to też bardzo mało istotne.
Kiedy czyta się dobre książki nie myśli się o ilości kartek, a te właśnie takie są.
,,Pamiętnik", ,,Miłość, po prostu" i ,,Źródło" to dzieła Żurnalisty, czyli chłopaka, który nie pokazał się nigdzie fanom z twarzy ani nazwiska (co nie oznacza, że nie można go gdzieś wyśledzić 😂). W drodze czwarta książka, a ja po przeczytaniu tych trzech byłam w takim rozstrojeniu emocjonalnym, że nie wiem, czy kiedykolwiek będę na nią gotowa.
Te trzy książki przedstawiają historię miłości tak silnej, że doprowadziła do swojego końca (jak bardzo dziwnie by to nie brzmiało). Każdą stronę, każdy wiersz przeżywa się na nowo i, tak jak już wcześniej pisałam na Instagramie, każde słowo boli. Ciężko jest mi do tej pory uwierzyć, że MĘŻCZYZNA jest zdolny do tak wielkiej miłości. Miłości, która była odwzajemniona.
Uczucie jak z bajki, tyle że życie to życie, a nie historia z dobrym zakończeniem. Tak więc Żurnalista opowiada o swojej stracie i tęsknocie. W takiej tematyce utrzymany jest ,,Pamiętnik" i ,,Miłość, po prostu".
,,Źródło" jest natomiast inne. Szczęśliwe, pełne nadziei... ale Żurnalista lubi zaskakiwać. A jego książki na ostatnich stronach zmieniają się diametralnie. Tak jak miłość.
Każda z książek jest inna, ale każda ma taką samą budowę. Wiersz, następnie tekst ciągły, coś w rodzaju notatki. Potem kolejny wiersz, czasem dwa lub trzy i znów notatka.
Tę historię po prostu się chłonie, czyta bardzo szybko, ale i bardzo przeżywa.
Jeśli o mnie chodzi - jestem pod ogromnym wrażeniem. Głównie odwagi, by opublikować coś tak osobistego, ale przede wszystkim tak wielkiej miłości. Jestem jeszcze młodą osobą, może to stąd wynika, niewiele na ten temat wiem. Ale jedno na pewno - takiej miłości, takiego szacunku i uczucia bez granic chciałaby każda z nas.
Tyle, że z dobrym zakończeniem i do grobowej deski, a to niestety nie tak łatwa sprawa.
Bardzo trzymam kciuki za Żurnalistę i mimo że jest dla mnie obcą osobą, chciałabym żeby był szczęśliwy. Ktoś taki na szczęście zasługuje. Nawet wtedy, kiedy odzywają się w nim demony z przeszłości i złe nawyki.
Na koniec chciałabym odnieść się do hejtów płynących w stronę autora - ludzie piszą, że jego książki są infantylne, bez sensu, nudne i w kółko o tym samym.
To prawda, oscylują wokół głównego tematu, jakim jest miłość. Ale są do cholery prawdziwe. Prawdziwego uczucia nie da się od tak wymazać.
Żurnalista tym książkami leczy swoje rany, a innych (całkiem nieświadomie) wspiera. Daje nadzieję i pomaga w trwaniu w gorszych chwilach. A jeśli jesteśmy w dobrej sytuacji - odkrywa przed nami innym wymiar poezji, w której naprawdę można się zakochać.
I chociaż on sam mówi, że nie jest poetą - ja w to nie wierzę. Może jestem infantylna równie mocno jak jego książki. Trudno. Ale za to bardzo szczęśliwa, że mogłam je przeczytać. Bo dostałam z nich ogrom emocji, autentyczności, prawdziwych uczuć i motywacji, żeby walczyć. No i naprawdę polubiłam poezję. Widzę tutaj same plusy! 😉
Polecam wszystkim bardzo serdecznie.
Pamiętajcie, że po każdej burzy wychodzi słońce. A potem znów jest deszcz. Taka kolej rzeczy.
Dobrego dnia, dreamer 😘
Bajera dobra na tworzenie scenariuszy i kariera w wirtualnym świecie
OdpowiedzUsuń