Moje ulubione
,,Teraz, tutaj, to jest mój ulubiony moment"...
W skokowym świecie mówi się, że Ryoyu Kobayashi skacze poza skalą, jest w swoim własnym świecie. A czy w książkowym też jest jakieś podobne pojęcie, które dałoby radę określić książki nadzwyczaj wyjątkowe?
Totalnie poza skalą, Adriana Popescu i jej ,,Ulubione momenty"
✩✩✩✩✩✩
liczba stron: 350
okładka: miękka
wydawnictwo: Media Rodzina
tytuł oryginału: Lieblingsmomente
Są książki obyczajowe, których czytanie naprawdę niewiele wnosi do życia. Takie, które po prostu są, szybko się je pokonuje i lektura nic nie zmienia. Tego NIE można powiedzieć o ,,Ulubionych momentach".
Wiecie... nie bardzo ufam książkom tych mniej znanych wydawnictw, bo mam gdzieś w sobie takie przekonanie, że coś musi być z nimi nie tak, że akurat takie wydawnictwo je bierze. ODWOŁUJĘ to uroczyście. I bardzo, ale to bardzo jestem wdzięczna mojej kochanej Weronice, że wynajduje takie pozycje i chce się nimi akurat ze mną dzielić.
Książka opowiada o życiu dwóch totalnie ze sobą niezwiązanych osób, do tego bardzo różnych. Tristan i Layla poznają się przypadkiem, los sam splata ich tak odmienne historie. Ale co z tego? Przecież rutyna, która wkradła się w życie dziewczyny jest bardzo wygodna i lepiej jej nie psuć. Mieszka ze swoim idealnym chłopakiem, ma pracę, stabilizację. Wszyscy wokoło jej tego zazdroszczą. Czasami jednak na powierzchnię wypływają myśli... Głos serca stara się pokonać rozum i wreszcie doprowadzić do spełnienia tak głęboko ukrytych wcześniej marzeń.
Książka, bez wątpienia, o miłości.
Książka o marzeniach - tych z góry skazanych na porażkę albo... jednak nie?
Gdy serce ściera się z rozumem, a ważne decyzje w końcu trzeba podjąć.
Ta książka, mimo że (naprawdę!) nikt w niej nie umarł i nie stało się nic złego, wywołała we mnie ogromne wzruszenie. Możliwe, że stałam się ostatnio trochę bardziej sentymentalna niż zwykle, ale to nie zmienia faktu. Pozycja MUST READ. Dla fanów obyczajówek, romansów, ale przede wszystkim tych, którzy potrzebują kopa do działania.
Po zakończeniu lektury zdałam sobie sprawę, że życie naprawdę nie znosi próżni i jeśli sami nie podejmiemy decyzji, to ktoś zrobi to w końcu za nas. A więc wniosek jest prosty: warto, a nawet trzeba, walczyć o marzenia! Z całych sił. I pamiętać, że samotne ptaki także potrafią latać. Bo nie wszystko da się zrobić w stadzie...
Przekonałam się też, że wsparcie najbliższej osoby jest tutaj nieocenione. Po prostu posiadanie kogoś, kto zawsze przy nas trwa, wierzy, że damy radę i jest z nas dumny. Dumny z nas takich, jacy naprawdę jesteśmy, a nie staramy się być dla tej osoby.
Przekaz jest według mnie bardzo klarowny, motywujący, życiowy. Strasznie, okropnie i bardzo niegramatycznie cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę książkę. No i przy okazji dojść do paru ciekawych wniosków. Wiecie co? Poszukałam swojego ulubionego momentu. I chyba znalazłam. To piękne, że takie małe, najmniejsze chwile mogą człowieka tak bardzo uszczęśliwiać, o ile jest przy nim ktoś ważny i bliski.
Nie wahajcie się, uczyńcie każdy moment swoim ulubionym.
Bo życie to ogrom szans, a każda z nich może być dla nas nowym początkiem.
Ściskam, dreamer 😘
P.S.
Zalecam przesłuchanie Thomasa Pegrama (on naprawdę istnieje, sama byłam zaskoczona XD) ,,Lieblingsmoment"💛💛💛
Komentarze
Prześlij komentarz