Ostatni akt sezonu 2017/18


  źródło: skoki narciarskie

Dzisiejszy dzień bez wątpienia już teraz zapisał się złotymi zgłoskami w pamięci każdego wiernego kibica skoków narciarskich. Nie zabrakło emocji, łez wzruszenia, kurczowego trzymania kciuków. A to wszystko za sprawą jednego, skromnego człowieka - KAMILA STOCHA. 
Po bardzo udanym i jak zwykle wzruszającym ostatnim konkursie na słoweńskiej Letalnicy, mogliśmy oglądać szereg dekoracji, bo aż pięć. Nasz zawodnik stanął na podium... cztery. CZTERY RAZY. 
Wygrał dzisiejszy konkurs, przegonił Johanna Andre Forfanga w klasyfikacji Planica 7, zajął 2. miejsce w generalce Pucharu Świata w lotach oraz odebrał po raz drugi w swojej karierze Kryształową Kulę. 
Nie wiem jak wy, ale ja nie mogłam się opanować i przez te wszystkie dekoracje płakałam. Serce kibica po prostu nie umie stać spokojnie w takich chwilach...
Trzy razy wysłuchaliśmy dziś ,,Mazurka Dąbrowskiego". To naprawdę niesamowite, że historia tworzy się na naszych oczach. Że akurat MY możemy być jej świadkami. 

Ten sezon był dla naszej kadry jednym, wielkim WOW. Co prawda nie wygraliśmy Pucharu Narodów (przypadło nam 3. miejsce, zaraz za Norwegami i Niemcami), ale nasi chłopcy stanęli na wysokości zadania. I myślę, że na początku nikt nie przypuszczał, że może być on aż tak udany. Zacznijmy może od końca.
Jakub Wolny w swoim pierwszym pełnym sezonie w PŚ zajął 36. miejsce w klasyfikacji generalnej. Przyznaję, nie ma fajerwerków. Jednak obserwując pojedyncze skoki tego zawodnika widać, że progres następuje cały czas.
Dalej, Maciek Kot z 21. miejscem. Nie jest to naprawdę zły wynik biorąc pod uwagę niestałość formy tego zawodnika. Maciej cały czas pracuje nad psychologiczną stroną skoków, nad tym, żeby się nie łamać i nie oczekiwać zbyt wiele. 
Piotr Żyła z 16. miejscem - tutaj możemy mówić o lekkim zawodzie. Na początku sezonu wydawało się, że będzie lepiej. I przez pewien czas nawet było... Ale potem coś przestało grać jak należy, a nam zaczęło brakować czwartego mocnego ogniwa w drużynie.
Kolejny - Stefan Hula uplasował się na 13. miejscu. To był zdecydowanie najlepszy sezon w jego karierze. Wszyscy zauważyli jak wielki progres Hula zrobił. Najwyższa pora, patrząc na to ile lat już skacze. Kilka razy dosłownie ocierał się o podium. I myślę, że jeśli wszystko dobrze zagra, w przyszłym roku może mu się wreszcie udać. 
Na 9. Dawid Kubacki. Dawid... To jest człowiek w naszej ekipie, z którego jestem prawie najbardziej dumna (no bo wiadomo, że z Kamilem nikt równać się nie może). Po raz pierwszy stanął na drugim stopniu podium, czyli jak śmiali się komentatorzy - zwyciężył w kategorii skoczków innych niż Kamil. Kubacki zrobił według mnie milowy krok. Z przyjemnością patrzyło się na jego próby i pięcie się cały czas coraz wyżej i wyżej. Wreszcie. Po prostu WRESZCIE. 
A na koniec król. Król tegorocznych zmagań. Przyznam szczerze, że w trakcie sezonu obawiałam się o formę Kamila. Często zdarzało mu się spóźniać skoki, czego konsekwencje mogliśmy sami obserwować. Do tego ciągle rywalizował z Freitagiem o najwyższe lokaty. Ta rywalizacja była naprawdę interesująca, przyciągająca i wiele innych takich przymiotników. Ale do rzeczy. Kamil z czasem stał się po prostu nie do pokonania. To chyba zaczęło się TCS. A potem, jak taka zwinna i pracowita maszynka oddawał coraz to lepsze skoki. Mały bilans?
1. zwycięstwo w 66. Turnieju Czterech Skoczni z wygraną w każdym konkursie
2. wygrana w Willingen Five
3. victoria w norweskim Raw Air
4. złoto na Igrzyskach Olimpijskich w Peyong Chang na skoczni dużej
5. brąz w drużynie na IO
6. wygrana w Planica 7
7. drugie miejsce w PŚ w lotach
8. Kryształowa Kula. 
Osiem punktów, jeden skoczek. A trzeba zaznaczyć, że to tylko te ważniejsze osiągnięcia. Jeden wielki zawrót głowy, pomieszanie z poplątaniem. Słowem - Stochomania. Kamil był niesamowity i myślę, że dla niego samego ten sezon był najlepszy w całej karierze (i to nie tylko ze względu na pokaźną sumkę, jaką zarobił).
Jako zapalony kibic skoków i Polak jestem po prostu DUMNA. Dumna, że mamy w kraju tak utalentowanych ludzi. Dumna, że te ich sukcesy możemy śledzić. Dumna, że po prostu są i że doceniają też naszą obecność. 
To dopiero pierwszy sezon Stefana Horngachera w naszej kadrze, a już tyle się dzieje. Strach pomyśleć, co to będzie w przyszłym roku! 
Łezka kręci się w oku na myśl, że sezon 2017/18 już za nami. Tym bardziej, że był on tak udany. 
DZIĘKUJEMY za dostarczone emocje, za pokazanie jak walczą prawdziwi mistrzowie. Za wszystko. 
A tę notkę chciałabym zakończyć małym powrotem do przeszłości.
Kiedyś, Simon Ammann powiedział dość znane słowa: ,Adam Małysz - i wszystko jasne". Śmiało mogę dziś powiedzieć, że wszystko się w tej wypowiedzi zgadza. Oprócz jednego - imienia i nazwiska. Nikt nie powinien mieć od dziś wątpliwości. Bo od dziś - KAMIL STOCH - i wszystko jasne. 

Pozdrawiam Was wszystkich prze-serdecznie w ten jakże udany dzień, dreamer 😘

Komentarze

Obserwatorzy